kara za niewinność

Ciąża trwała 9 miesięcy. Od wyroku 24 kwietnia, do ostatecznego wyswobodzenia w grudniu, nie wiadomo którego dnia dokładnie. Mijała w rytmie niesamowitym, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Strachy zza ramion wychylały jak w koszmarze sennym. Nogi miękły i zapadały się w grząski grunt wspomnień łamanych z idealistycznymi marzeniami o królowej życia. Cesarzowej swojego bytu z uwzględnieniem tylko smakołyków i spełnionych życzeń. Życie każdego człowieka musi być owiane serią spotkań z innymi. To nas czaruje i odczarowuje, to nam rodzi i to nam zabiera. To jest świat codziennych śmierci i codziennych wskrzeszeń. Urodziłam dziecko. Przez 9 miesięcy nosiłam w łonie po jednej czwartej części buntu, nadziei, wiary i złości. To było moje nasienie. Nasienie spermodawcy składało się kolejno z zaszczucia, tresury, rozczarowania i lęku. Obydwoje byliśmy spragnieni oceanu namiętności, wierności, jedności i stałości. Zbuk, a jednak wykluło się miękkie, ciepłe, ładne, długie włosy, pełne piersi, najwyższa punktacja. Pośrodku pępek.
Ocknęłam się w czasie. Nie przeniosłam ciąży. Rytm życia zachowany. Rozluźniłam mięśnie macicy, naoliwiłam wrota, zjadłam łożysko, popiłam recepturą Xią Szon. Mam dziecko. Dziecko ma wełniany sweterek, kołtun na przydługich włosach i podwójny bilet na podwójny seans filmowy.
Mówi się, że pierwsze cztery związki to nauka, zdobywanie doświadczeń, wzrastanie w swojej mocy, progres. Jeśli się człek nie zadławi kostką zdechłej kury pożądania, chciejstwa i kontroli. Taka kura, nawet zdechła, to jest naprawdę poważna sprawa. Wagi duchowej. Odważniki już zardzewiały nieużywane, więc trzeba szczotą drucianą wyskrobać. Jeszcze jedna aborcja na oczekiwaniu i wybuch. Nowy człowiek w żałobie po starym.