Indianie Colwitz Górni opowiadali jak to pięć panien, po zbiorze żywności w pewien ciepły, słoneczny dzień, wybrało się nad wodę i postanowiło popływać.
W okolicy tej wędrował samotny Kojot. Kiedy tak sobie szedł, zobaczył z drugiego brzegu kobiety w kąpieli. Zatrzymał się i zrobił dziurę w wielkim głazie. Przerzucił przez otwór swój członek w kierunku kobiet kąpiących się w strumieniu, ale był on za krótki. Kojot nie zdołał wykonać swego zamiaru, więc go zaniechał.
Wędrował dalej i dalej, i zobaczył Strzyżyka. Podszedł do niego.
- Jak się masz, młodszy bracie? – Zapytał Strzyżyk. – Co porabiasz? Czego chcesz?
- Chcę pożyczyć ten miękki koszyczek z twoim długim członkiem zwiniętym w środku. Chciałbym go dzisiaj ponosić ze sobą tu i ówdzie.
- Nie – powiedział Strzyżyk. – Mój członek będzie przez ciebie głodny.
- Och nie! Dałbym mu jeść.
- No to dobrze. – Zgodził się Strzyżyk i pożyczył go Kojotowi.
Dzielny Kojot uniósł go ze sobą, aż dotarł do poprzedniego miejsca nad wodą.
- Niezamężne dziewczęta kąpią się tutaj – rzekł. Po czym usiadł, wypuścił go przez strumień do najstarszej. Trafił, i w ten sposób wyprężył się w niej.
Kobieta, mając go w sobie, rzekła:
- O! Jak miło zrobiło się w wodzie!
Po godzinie jednak poczuła się zmęczona i zrobiło jej się zimno. Ludzie poradzili jej, żeby go obcięła. Ktoś poszedł, postarał się o nóż i ciachnął. Nóż był tępy, nie przeciął go całego. Przelatywał właśnie jakiś ptak i doradził, żeby go odciąć ostrą trawą. Wtedy ktoś podszedł i tak też uczynił. Część członka skurczyła się i wróciła do Kojota, a część została w kobiecie, która wyszła z wody i poniosła go do domu.
Kojot poszedł w swoją stronę. Włożył go z powrotem do miękkiego koszyczka Strzyżyka.
- Mój członek jest bardzo głodny – powiedział Strzyżyk. Wziął siekierę, narąbał małych kawałków kory z jodeł średniego rozmiaru i zaczął go tym karmić, ale on nie chciał jeść.
- Ten drań, Kojot, zabił mój członek! – Powiedział Strzyżyk. Przyjrzał mu się z bliska. Okazało się, że członek został przecięty na pół, był martwy.