.

łowicka wycinanka, tym razem w formie turkusowej taśmy na żebrach, nieodklejona jeszcze od unieruchomienia, przestaje spełniać swoją naciągającoprzeciwbólową funkcję. gdy ziewam, tułów staje się balonem na skraju pęknięcia, tłuką się w nim cząstki człowieka i strachu.
dziś znów skończył się świat. kilkaset oddechów zbyt mocno przygniotło poczucie bycia. poczucie bycia skręcone w pół.
jestem pierdoloną królową, którą się traktuje jak niepełnosprawną. łatwo przy mnie wymigać się od odrabiania pracy domowej, bo ciągle widzę wyjście/światło/nadzieję/rozwiązanie/szansę. chcesz iść razem naprzód? to chodź. uporządkuj śmieci i zostaw dłubanie we wspomnieniach, bo nigdy nie zaczniesz naprawdę żyć.
kiedyś byłam przytułkiem dla emocjonalnych kalek. łatwo wpaść w popłoch przy mnie, bo się czepiam, zrzędzę, złoszczę, nazywam, celuję. wiem, czego chcę. ale już nie jestem przytułkiem dla emocjonalnych kalek. teraz jestem sobą dla siebie i jeśli ktoś mnie ciągnie w dół, to go odcinam rachu ciachu i po strachu.

śniła mi się kuzynka Magda, miała koronkową bluzeczkę z ozdobnymi haftami wkoło dziur na sutki.

za nami nów w wodniku. wizyjny.
widziałam siebie ze złotym zębem na przedzie, Rhett piekł chleb w piecu chlebowym. było ciepło.