Kto używa doktory to zawsze chory

Ziołolecznictwo w medycynie ludowej cz. I
dr farm. Katarzyna Hanisz

Zdrowie i choroba, przyczyny występujących dolegliwości, zapobieganie im i leczenie należą do problemów, jakie towarzyszyły ludności wiejskiej od najdawniejszych czasów. Tradycyjna medycyna ludowa była zawsze silnie związana z wiedzą empiryczną, a zarazem z przekonaniami religijnymi i magią.

Praktyki o tym charakterze umacniały wiarę w skuteczność zabiegów leczniczych i podawanych leków. Według K. Moszyńskiego, jednego z najbardziej znanych polskich etnografów, medycyna ludowa to "istny węzeł gordyjski, w którym najzawilej splątane są ze sobą technika, wierzenia, czy w ogóle typowe przejawy religijnego życia, a który mimo to stanowi w obrębie ludowej kultury charakterystyczną całość".
Ziołolecznictwo ludowe jest elementem tej całości i tylko tak można je rozpatrywać. W tradycyjnej rodzinie wiejskiej przyczynę chorób upatrywano w dopuście bożym, urokach, przekleństwie i przelęknieniu. Wiele chorób powodował "zły", diabeł i urok. Zgodnie z rozumowaniem ludowym, choroby dziecięce były wywoływane przez wiatr, robaki, złe oko, czarownice. W przypadku wystąpienia jakiejś niedomogi zazwyczaj podejmowano samoleczenie, a gdy to nie odnosiło należytego skutku, szukano pomocy w najbliższej rodzinie, u sąsiadów i znachorów. Korzystanie z usług medycyny oficjalnej utrudnione było zarówno warunkami środowiskowymi, jak i finansowymi. Ludność wiejska najczęściej nie miała odpowiednich środków na opłacenie wizyty u lekarza i zakup leków w aptece. Sytuację tę pogarszały duże odległości siedzib wiejskich od miast i większych miasteczek oraz trudności komunikacyjne. Nie zawsze wierzono też w pozytywny skutek kontaktu z lekarzem. Nie należał on do kręgu "swoich". Był "obcy", a więc niegodny zaufania. Istniało wiele przysłów i porzekadeł dotyczących lekarzy, na przykład: "Kto używa doktory to zawsze chory". "Ten najlepszy doktor co się sam uleczy". "Jak choremu przeznaczone żyć, to bez lekarza będzie żył". Do znachorów lud wiejski miał stosunek dwojaki. Szanowano i ceniono uzdrowicieli za posiadaną wiedzę, ale ze względu na ich kontakty z siłami demonicznymi i znajomość magii bardzo się ich obawiano. Kobiety wiejskie, znachory, guślarze nigdy nie zdradzali tajemnic uzdrawiania ani rodzaju ziół, jakimi leczyli. Dopiero pod koniec życia przekazywali swoją wiedzę jednej wybranej osobie. Środki lecznicze, według rozumowania ludowego, dzieliły się na właściwe (materialne), czyli zioła i ich przetwory, preparaty pochodzenia zwierzęcego i mineralnego oraz mistyczne (odczynianie uroków, zażegnywanie choroby). Często korzystano z kilku sposobów leczenia jednocześnie, ale zawsze towarzyszyły im zioła. Ich pozyskiwaniem trudniły się starsze kobiety-zielarki.
W terapii stosowano rośliny dziko rosnące, drzewa, krzewy lasów i pól. Niekiedy hodowano je w przydomowych ogródkach lub nawet w doniczkach. Zazwyczaj zbierano nadziemne części roślin, często w okresie ich kwitnienia (dziurawiec, dzika róża, żywokost). Wykorzystywano także liście (babka zwyczajna), owoce (bez czarny), nasiona (len), korzenie (arcydzięgiel), korę (kruszyna), gałązki (jemioła), pączki (sosna), soki (brzoza, mak, jaskółcze ziele). Pozyskany surowiec przetwarzano - suszono, wykorzystywano do wyrobu maści (z tłuszczami zwierzęcymi) lub mieszano z miodem, woskiem, żywicą, sporządzano napary, wywary, wyciągi alkoholowe, syropy. Zawsze przestrzegano zaleceń, aby ziół nie suszyć na słońcu, gdyż słońce "wyciąga właściwości lecznicze". Najczęściej suszono je w szopach lub na strychach. Zazwyczaj sporządzano lek z jednego gatunku ziół, rzadko przygotowywano mieszanki ziołowe. Według K. Moszyńskiego do najbardziej popularnych ludowych roślin leczniczych należą: krwawnik i bylica (przeciw krwawieniu), jemioła (przeciw kołtunowi), rozchodnik (przeciw brodawkom), ślaz (przeciw kaszlowi), kopytnik (na choroby nerek i uszu), piołun (na apetyt), szałwia (o właściwościach uniwersalnych). Zastosowanie lecznicze znalazły także warzywa: rzepa, buraki, ziemniaki, pietruszka, zboża, czosnek i cebula. Najwięcej chorób leczono czosnkiem, który stosowano wewnętrznie i zewnętrznie. Zażywany codziennie obniżał ciśnienie tętnicze krwi, natomiast mieszany z gorącym mlekiem był pomocny w nieżytach dróg oddechowych. Z pokrojonej cebuli wymieszanej z cukrem przygotowywano syrop na kaszel. Wywar z korzenia pietruszki miał zastosowanie w dolegliwościach pęcherza i nerek, sokiem z buraków płukano chore gardło, na które robiono też okłady z gotowanych ziemniaków. Do celów leczniczych wykorzystywano płody leśne, takie jak: czarna borówka (przy biegunkach), malina (przeciw przeziębieniom), poziomka (na rany i oparzenia). Świat roślin spełniał istotną rolę w lecznictwie ludowym, a wymienione surowce i ich zastosowanie stanowią tylko nieliczne tego przykłady.

Ziołolecznictwo w medycynie ludowej, cz. II Fitoterapia magiczna
dr farm. Katarzyna Hanisz

Gwarancją sukcesu w dawnym lecznictwie ludowym była magia słowa oraz towarzyszące czynności, podejmowane we właściwym miejscu i czasie. Dotyczyło to zarówno przeprowadzanych zabiegów i kuracji, jak również pozyskiwania środków leczniczych.

Zioła zbierano na miedzach, przy rozstajnych drogach, kapliczkach, krzyżach. Istniała tam granica sacrum-profanum i zdobyty w tych miejscach surowiec leczniczy miał szczególnie silną moc i oddziaływanie. Mech zbierano tylko z krzyży lub figur (nigdy z kamieni). Na Podlasiu obowiązywała zasada zdejmowania mchu aż z pięciu krzyży. Kapliczki i krzyże stawiano na granicach wsi i stąd ich sakralno-magiczna rola, jako miejsca osobliwego. Podobnie było z miedzami, płotami, ścianami domów, oknami. Przekonanie, że zioła zbierane na tych liniach demarkacyjnych mają szczególną wartość leczniczą długo utrzymywało się w kulturze ludowej, jako pozostałość wiary w funkcję przestrzeni. Mniejsze znaczenie miało miejsce przechowywania, przyrządzania i stosowania leków. Wszystkie zabiegi lecznicze przeprowadzano z reguły w domu chorego, często niedaleko pieca. Niekiedy wyznaczano inne miejsca terapii. I tak w przypadku leczenia febry należało stanąć przy topoli, a likwidując brodawki ziarnem grochu stawano przy studni, wykorzystując przy tym magiczną rolę wody w oczyszczaniu organizmu. Oprócz przestrzeni, ważną rolę w ziołolecznictwie ludowym pełnił element czasu. Zioła pozyskiwano głównie rano - przed wschodem słońca, z rosą i zawsze tylko do południa. Dostrzegano zależność między kolejnymi fazami księżyca, a wartością leczniczą ziół. W wielu regionach kraju zbierano je przed pełnią księżyca, bo wówczas miały najwięcej "soków". W kalendarzu ludowym wyznaczono najkorzystniejsze dni dla pozyskiwania roślin leczniczych. Są to wigilie niektórych świąt kościelnych - Św. Wojciecha (23 kwietnia), Bożego Ciała (termin ruchomy), św. Jana Chrzciciela (24 czerwca), św. Piotra i Pawła (29 czerwca), Matki Boskiej Zielnej (15 sierpnia). Ludowa wiara w moc ziół zebranych w te szczególne dni opierała się na tzw. myśleniu magicznym. Podział na odcinki czasowe wiązano też z obserwacją przyrody. Do dzisiaj przetrwała na wsi wiara, że najlepsze są zioła majowe, gdyż miesiąc ten poświęcony jest Matce Boskiej. Jest to również najwłaściwsza pora do zbierania ziół z uwagi na ich powszechne kwitnienie. Czas miał też duże znaczenie w kuracji. Zabiegi lecznicze przeprowadzano najczęściej przy wschodzie i zachodzie słońca. Budzenie się dnia i zapadanie zmierzchu traktowano jako momenty przełomowe, graniczne, z którymi wiązano najwięcej nadziei. Wierzono, że właśnie wtedy odbywa się walka dobra ze złem, a tym samym symboliczne zmaganie się choroby ze zdrowiem. W terapii magicznej niezwykle ważną rolę odgrywały wskazania ilościowe. Przeważnie były to liczby nieparzyste, najczęściej liczba trzy podnoszona do drugiej potęgi - "wziąć trzy pędy ze słodkiej gruszy", "odmówić zdrowaśkę trzy razy", "kąpać chorego na suchoty w wodzie zebranej z dziewięciu potoków", "dziecko kąpać z dziewięcioma osikowymi kołkami". Niektórym roślinom leczniczym nadawano nazwy pochodzące od liczb nieparzystych: dziewięćsił (oset górski), dziewięciornik (dziewanna), pięć żyłek (babka szerokolistna). W kulturze ludowej liczby te oznaczały zmianę, przejście, metamorfozę. W zabiegach leczniczych wyrażały one intencję, aby chory człowiek wyzdrowiał, uwolnił się od swoich dolegliwości.

Zioła sakralne

W medycynie ludowej wykorzystywano także rośliny, które uprzednio zostały poświęcone w kościele. W święto Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego) święcono duże świece Đ gromnice, owinięte w len. Kawałki poświęconego lnu wykorzystywano w leczeniu róży i owrzodzeń. Obwiązywano nim również dzieci, chore z "przelęknienia". W Niedzielę Palmową święcono tzw. palmy, ułożone z gałązek wierzby, tataraku, jałowca, barwinka i widlaka. Poświęconymi gałązkami wierzby symbolicznie uderzano się w Wielkanocny Poniedziałek, przekazując sobie w ten sposób jej żywotność. Do dzisiaj ten zwyczaj zachował się na Kaszubach i jest praktykowany zamiast wzajemnego polewania się wodą. Wierzbowe "baźki", inaczej "kotki" wykorzystywano natomiast przez cały rok, jako lek przeciw bólowi gardła. Często funkcje i znaczenie roślin z wielkanocnej palmy były znacznie szersze i dotyczyły zabiegów zabezpieczających ludzi i zwierzęta przed "złym". Ochraniały one przed piorunem, rzucanymi urokami, gwarantowały dobre plony. Wkładano je w podwaliny domu, do worków z ziarnem siewnym, a nawet do trumny. W Wielką Sobotę święcono potrawy, ogień i wodę. Rytualny ogień wzniecano z ciernistych gałązek głogu i tarniny. Opalone gałęzie stosowano przy bólach zębów. W oktawę Bożego Ciała kobiety święciły wianki uwite z różnych ziół, kwiatów i gałązek. Poświęcone wianki przechowywano w drewnianych skrzyniach lub wieszano przy drzwiach wejściowych do izby i w razie potrzeby wykruszano odpowiednie zioła. Najczęściej były to: macierzanka, ruta, melisa, rumianek, krwawnik, maruna, barwinek. Sięgano po nie przy różnych bólach: zębów, uszu, gardła, brzucha, kobiecych, porodowych, a także w przypadku wrzodów, guzów, krzywicy.

Matki Boskiej Zielnej

W najważniejszy dzień cyklu obrzędowego Đ święto Matki Boskiej Zielnej święcono bukiety, ułożone z jak największej ilości rozmaitych roślin, zarówno tych uprawianych w polu i ogrodzie, jak też dziko rosnących. Zasuszonym roślinom, wchodzącym w skład poświęconego bukietu przypisywano szczególne właściwości lecznicze. Podawano je zależnie od potrzeb, podyktowanych konkretną dolegliwością. Poświęconym ziołom nadawano nazwy, pochodzące najczęściej od imion świętych. Miało to wzmocnić ich wartość terapeutyczną. Wiele z nich dotrwało do dzisiaj, na przykład: klucze św. Piotra (pierwiosnek), pas św. Jana (widłak), warkocze Matki Boskiej (dziewanna), dzwonki Matki Boskiej (dziurawiec), liście Pana Boga (glistnik). Współczesne przemiany w życiu wsi zmieniły charakter lecznictwa ludowego. Powszechna znajomość medycyny oficjalnej nie wyparła jednak całkowicie ze świadomości wiejskich społeczności treści tradycyjnych. Niektóre z dawniejszych praktyk leczniczych bywają nadal stosowane, inne zostały zachowane w pamięci, a tylko część z nich uległa całkowitemu zapomnieniu.

 Dr farm. Katarzyna Hanisz Katedra Historii Medycyny i Farmacji AM w Łodzi

I - http://bez-recepty.pgf.com.pl/index.php?co=artyk&id_artyk=782
II - http://bez-recepty.pgf.com.pl/index.php?co=artyk&id_artyk=765

Piśmiennictwo:

  1. H. Biegeleisen: Lecznictwo ludowe. Kraków 1929.
  2. Z. Libera: Medycyna ludowa. Wrocław 1995.
  3. A. Paluch: Zerwij ziele z dziewięciu miedz. Wrocław 1989.
  4. M. Henslowa: Rośliny dziko rosnące w kulturze ludu polskiego. Wrocław 1962.
  5. D. Tylkowa: Wiedza ludowa (w:) Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. 2. Wrocław 1969.
  6. A. Paluch: Świat roślin w tradycyjnych praktykach leczniczych wsi polskiej. Wrocław 1984.
  7. K. Moszyński: Kultura ludowa Słowian, t. 2. W-wa 1967.
  8. J. Świątek: Liczby 3 i 9 w mitach, wyobrażeniach, mistycznych praktykach i zwyczajach ludowych. Lud, 1905.
  9. H. Oskulska: Ziołolecznictwo ludowe w dawnej i współczesnej kulturze regionu łódzkiego (praca magisterska pod kierunkiem K. Hanisz). Łódź 1999.
  10. D. Tylkowa: Lecznictwo ludowe (w:) Podhale. Tradycja we współczesnej kulturze wsi pod red. D. Tylkowej. Kraków 2000.
  11. Z. Gloger: Rok polski w życiu tradycji i pieśni. W-wa 1900.
  12. K. Kwaśniewicz: Zwyczaje doroczne (w:) Podhale. Tradycja we współczesnej kulturze wsi pod red. D. Tylkowej. Kraków 2000.