23 grudnia 2008

przed:

a śniło mi się tak, że urodziłam martwe dziecko z siódemką wyrżniętą w czole i miałam chłopka norweskiego, co Ian miał na imię i pływał na statku
wzbudził we mnie drżenie całego ciała nawet kciuków i ust

po:

najpierw miałam drgawki z innego powodu
a potem z innego
leciała mu z oczu i nosa jasna krew
potem piana jak już zastygał
dłoń większa niż zwykle, spuchnięta może
wiotka
zamknęłam mu oczy żeby już nie patrzeć
może to jego łzy z jego krwią potem zlizywałam
mój tata
zanim zdążył powiedzieć
zanim zdążył zaakceptować
ludzkie uczucia są takie dziwne
ludzkie zachowania są takie dziwne
ludzkie myśli są takie dziwne
proszę o instrukcję w punktach co mam robić, myśleć, czuć
żeby dać radę
no proszę

może po to jest ten blog

żeby wylać gdzieś, jak nie ma się gdzie
że żal dupę ścisnął
że mnie moje chłopaki z zespołu dziś zawiodły
może na własne życzenie
że tata zadzwonił i pyta o święta
tato nie ma żadnego powodu do świętowania
to życzę ci córciu wesołych świąt
tatusiu, jak mogą być wesołe, jak jak jak
i nie mam gdzie tego podziać
że nie chcę więcej wchodzić na te schody
że sama tego chciałam
odpoczywać na rzecz doznania siebie
poznania, odczucia, zatrucia życia
dawno nie czułam takich łez głupich spływają głupio
czy wyrzucać emocje wszystkie czucia
czy udawać nadal udawać że luźna łydka daję radę
ta studnia jest zbyt płytka, żeby móc zobaczyć gwiazdy
nie mam siły
nie mam ludzkich słów na to
na co na co na co
na własne życzenia odsuwam się
od pospolitych wzruszeń zapachu mandarynki choinki
od smaku piwa opijając nową płytę
nie ma mnie bardziej beznadziejnej niż dziś