biegnie spełniać marzenia, potyka się o kable, wypada usb z rozumu.
leci. spełnia oczekiwania. głównie niewyartykułowane. łaskoczą się
nawzajem, by po przebyciu wstępnej gry, zrobić sobie kolejną krzywdę.
jak już wymordują sobie sny, jak wyrwą klepkę z podłogi w całości, jak
podziurawią ściany, jak minie podwojony czas niespełnienia, to
przekierują się na deski teatru dramatycznego i podpalą sobie włosy,
obetną palce, spiłują krocza, wpuszczą mydliny do oczu. by z uśmiechem,
pełnym przestraszonego łomotu serca, zasnąć jedno przy drugim. uprzednio
wyobrażając sobie, że to inne zapachem ciało leży obok. świeższe,
nieskażone latami bieganiny w zbyt ciasnych butach, po zbyt mokrej łące,
gdzie wyrastają tylko kaczeńce.
taka gra, gdzie zaślepieni niemożnością oddechu bez siebie, nie widzą,
jak leci całe domino szacunku, zaufania, miłości. to się nazywa
zatoksykowane jelito relacji. poderżnięte gardło.