niedotknięte dłonie

Czuć. Nosem i brzuchem. Głęboko i szczodrze. Czuć znad czasu, znad  dotychczasowości, z kosmosu. Tuba dwutlenku węgla zabrała mnie w sześciogodzinną podróż po kalendarzu bez kartek. Zegar strącał ostatnie niedopowiedzenia. Przeprosić, wybaczyć, zrozumieć, doznać, przyjąć, ofiarować. Się. Na śniadania i kolacje każdego dnia, a przynajmniej pośród zakątków z grzanym winem pomiędzy posiłkami. Roztop. Ulicami płyną statki pełne marzeń, a w nich ludzie pełni skostnień. Roztop. Topnieje śnieg, topnieje ból, topnieje wrogość. Stała współrzędna wyszła na prowadzenie. Goni ją zmienna, ale nikłe ma szanse. Puchar należy do dwójki wymienionej w przepisie na życie, a nie na ucieczkę.