ani kawy ani kaszy

dzień minął ze snem o wycinaniu skalpelem twarzy kolegi z zespołu
równym cięciem cięłam każdą linię głęboko i starannie
potem byłam w chinach na herbacie z koleżanką
coś mi się dzieje z głową umysłem układem limbicznym
mózg na złączach z rzeczywistością miewa sprzęg
piszczy wyrzutem sumienia o siebie
słucham bicia serca
leżę w hamaku
resztka nadmuchanego przepastnego okresu spływa wolno
nie ma człowieka tylko po nim zakątki
czuję się jak w kiepskich warunkach sideł miłości